Wybory się odbyły. Naród przemówił i jakkolwiek Olaf Scholz jak mantrę powtarza, że wyborcy wyraźnie wskazali, że pragną koalicji: SPD, Zieloni i FDP, to widać raczej, że wyborcy żadnej opcji koalicyjnej jeszcze nie określili. Niemal dokładnie takim samym zaufaniem co SPD obdarzyli CDU/CSU. Zadecydują więc kompromisy programowe.
By nie być kolejnym „wróżącym z fusów”, zajmę się dzisiaj sobotnim wydarzeniem z Łubowic. Za moją sugestią sprzed roku Górnośląskie Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa zorganizowało seminarium na temat 30-lecia dobrosąsiedzkiego traktatu między Polską a Niemcami, które zgromadziło ważnych dla tematu referentów. Już rok temu uważałem, że na Górnym Śląsku trzeba przypomnieć, że rządy Polski i Niemiec w roku 1989 postanowiły szczególnie spuściznę Eichendorffa zachować i udostępniać. Dlatego swoje wystąpienie poświęciłem próbom zrozumienia, dlaczego tak się nie stało, a miejscem, któremu owe rządy faktycznie poświęciły swoją uwagę, okazała się Krzyżowa i powstała tam fundacja.
Przygotowanie tego tekstu pozwoliło mi wysnuć kilka hipotez. Przede wszystkim natknąłem się na tekst przemówienia Helmuta Kohla z 1988 r., który jest pełen osobistego, emocjonalnego uwielbienia łubowickiego poety, nazywanego tam najbardziej niemieckim z niemieckich poetów. Jest tam napisane, że „dzieła Eichendorffa (…) są pełną inkarnacją uczuć i charakteru naszego narodu i dlatego trafiają bezbłędnie w nerw każdego naszego umysłu”. Łatwo nam pojąć myśl Kohla, że „Eichendorff opiewał śląski heimat, że piękniej nie można sobie tego wyobrazić”. A jednocześnie przestrzega on przed redukowaniem jego poezji do ludowości, co temu romantykowi, którego słowa, powszechnie znane, z muzyką Schumanna czy Mendelssohna śpiewa się nawet w czasie festynów, łatwo można zarzucić.
Kohl widzi w jego poezji i życiu postawę ponadkonfesyjnej religijności, otwarcia na wielokulturowość i wypełnienie ideałów oświeceniowego humanizmu ludzkim przywiązaniem do heimatu, którego strata wiąże się z cierpieniem. Kohl dostrzega w tym sprzeciw wobec wszelkiego wydziedziczania z heimatu i jego atrybutów, takich jak język czy religia. Czy więc nie jest tak, że osobiście Kohlowi zależało na uchronieniu dziedzictwa Eichendorffa i stąd jako jedyny niemiecki twórca figuruje on we wspólnym oświadczeniu, które niemiecki kanclerz podpisał wraz z Mazowieckim?
Mogę tylko polecić, by odsłuchać pełny zapisu wykładu na stronach łubowickiego centrum, które organizując seminarium, słabo zadbało o jego reklamę. Ale na szczęście Internet idzie w sukurs wszystkim, którzy zechcą wrócić do źródła.
Bernard Gaida