Absurd

Absurd Foto: Pixabay

Z przerażeniem i zdziwieniem przeczytałem słowa Jarosława Kaczyńskiego o rzekomym usuwaniu w Niemczech Polaków z przedziałów pierwszej klasy. Źródłem informacji są, jak twierdzi, europosłowie. Pomyślałem najpierw, że to fake. A jednak poziom absurdu, który rządzi polską polityką, osiąga szczyty jeszcze kilka lat temu niewyobrażalne. A przecież do wyborów jeszcze rok. Dokąd zajdziemy?

Słowa te padły w Opolu w obecności skądinąd inteligentnych zapewne ludzi, a mimo to zostały nagrodzone oklaskami. Czy poważni i z tytułami ludzie obok klakierów bezkrytycznie i bez wstydu przyjmą już każdą absurdalną wypowiedź? Wydaje się, że przynajmniej w obrębie relacji polsko-niemieckich tak już jest. Deutsche Bahn wydało specjalne oświadczenie podkreślając, że „każdego dnia przewozimy miliony podróżnych i gościmy ludzi wszelkiego pochodzenia, różnych orientacji seksualnych i religii, każdej płci i wieku”, a zakłopotani polscy europosłowie nie potrafią potwierdzić słów prezesa.

Można by powiedzieć, że nie warto się bzdurami zajmować. A jednak, jeśli pierwsza osoba w państwie bez wstydu posługuje się bezkarnie taką retoryką, to przecież świadomie buduje nastroje społeczne, które mają Niemców zohydzić. Nie może być na to zgody społecznej, a przynajmniej odpowiedzialnej części społeczeństwa. Nie może być na to mojej zgody, czyli zgody Niemca, który jako polski obywatel jest odbiorcą i pośrednio kreatorem polskiej polityki. Jednak jeśli nie chcemy się na to zgadzać, to musimy stanowczo odrzucać taką politykę i takich polityków. Zarówno tych, co jątrzą, jak i tych, co ich oklaskują. Musimy znać ich nazwiska, bo są dla nas niebezpieczni.

Pielęgnowanie mitu „złego Niemca” dotyczy przecież także nas, skoro prezes PiS mówi, że „to jest część świadomości tego narodu”. Przypomina mi to sytuację Niemców rumuńskich, którym pewna część tamtejszej sceny politycznej zarzucała, że są kontynuatorami polityki nazistowskich Niemiec, co w niektórych kręgach społeczeństwa wywoływało wrogą i niebezpieczną dla mniejszości histerię. Na szczęście tam nie doprowadziło to do dyskryminacji. W Polsce dyskryminacja mniejszości niemieckiej już trwa, więc takie słowa są dolewaniem oliwy do ognia, który już płonie. Trzeba go zgasić. W czwartek w Berlinie rozpocznie się doroczny kongres FUEN, największej organizacji zrzeszającej mniejszości narodowe w Europie. Stamtąd też popłynie głos sprzeciwu wobec dyskryminacji w Polsce. Oby był usłyszany, zanim będzie za późno.

Bernard Gaida

Skip to content