Reparacje

Reparacje Foto: Pixabay

Coraz głośniej mówi się o problemie reparacji wojennych, które, jak wiadomo, od lat wypływają zawsze przy okazji wyborów na powierzchnię polskiego piekiełka wyborczego, jednak trzeba próbować wobec tego zachować dystans. To znaczy przyglądać się, ale bez zbytniego zaangażowania. Bo czy warto poświęcać zbyt wiele uwagi tematowi, który czasem w Polsce już rozgrzewał do czerwoności, a którego Rząd RP od lat nie wprowadza na agendę rozmów z Rządem Federalnym? Zapewne dlatego, że doświadczeni dyplomaci, podobnie jak wielu znawców tematu, doskonale zdają sobie sprawę, że nie ma ku temu podstaw prawnych, ale także z tego powodu, że w przeciwieństwie do odpowiedzialności moralnej za zbrodnie wojenne materialna odpowiedzialność będzie wymagała suchych wyliczeń po obydwu stronach.

Prawne zakwestionowanie decyzji w sprawie reparacji, jakie podjęto w Poczdamie i jakie później podejmował PRL, postawi pytanie o pozostałe decyzje z tamtego czasu. A przecież ustalono tam zachodnią granicę obszaru przekazanego pod polską administrację i wysiedlenie Niemców. Z kolei materialne wyliczenie reparacji będzie musiało z jednej strony rachunku postawić zniszczenia Warszawy i innych polskich miast, zakładów, infrastruktury, a z drugiej majątek i potencjał gospodarczy Wrocławia, Gliwic, Bytomia, Szczecina czy Olsztyna wraz z całymi regionami. Zniszczenia tego potencjału od 1945 r. nie mogą być adresowane do Berlina. Profesor K. Ruchniewicz mówi: „W grudniu 1970, podczas wizyty kanclerza Willy’ego Brandta w Warszawie, ówczesny przywódca PRL Władysław Gomułka podniósł sprawę odszkodowań. Brandt był na to przygotowany. Miał ze sobą opracowanie — bardzo szczegółowe — strat, które Niemcy poniosły w wyniku przesunięcia granic ze wschodu na zachód. Przedstawiono stanowisko, że Polska — przejmując niemieckie tereny do Odry i Nysy — została w wystarczający sposób zaspokojona (prywatne mienie poniemieckie zostało wliczone na konto reparacji)”.

Być może w tym roku sprawa nabierze większego kalibru, gdyż zapowiedziano na 1 września opublikowanie pełnych wyliczeń strat, jakich wyrównania będzie rząd oczekiwał, ale w żaden sposób nie zmieni to tego, co powyżej. Dzisiaj w wiadomościach usłyszałem, że wyliczona kwota wielokrotnie przewyższy roczny budżet państwa polskiego. Być może całe to mozolne rachowanie potencjalnych reparacji sporządza się nie po to, by w obliczu inflacji, wzrostu cen energii, spadku wartości złotego, kłopotów z KPO je otrzymać, ale by… móc odwrócić uwagę od własnych błędów, obwinić Niemcy za obniżkę poziomu życia, a przez to wygrać emocje wyborców, pokazując im wroga, przeciw któremu trzeba znów „walczyć”.

Bernard Gaida

Skip to content