Wszystkich Świętych a pieśniarze

Wszystkich Świętych a pieśniarze Foto: Pixabay

Wszystkich Świętych czy Dzien Żałoby Narodowej uzmysławiają sens tego, co przed laty usłyszałem: „Kościół to garstka żyjących i ogromna rzesza umarłych”. Te słowa pasują do każdej społeczności: rodziny, narodu, parafii, miasta rodzinnego… drzewa genealogicznego. Niezależnie od tego, czy wierzymy w życie wieczne czy też nie, czujemy wspólnotę z tymi, którzy byli przed nami. Ich spuściznę uważamy za swoje dziedzictwo, a to za swoje zobowiązanie. To tworzy z nas wspólnotę historii, kultury, wspomnień, miejsc i żywych uczuć.

W niedzielę z kilkuletnim wnukiem Sebastianem odwiedziłem groby mojego ojca, dziadka i pradziadka, tłumacząc mu, że właśnie jednego dnia spotkał oprócz swoich rodziców przodków z kolejnych czterech generacji. Widziałem, że nie tylko zrozumiał, ale emocjonalnie przeżył ten łańcuch pokoleń: Sebastian, Lukas, Bernard, Gerhard, Johann, Paul.

Życie każdego z nas jest kontynuacją życia poprzedników. W tym wymiarze możliwe jest, że coś nieosiągnięte w jednym życiu da się osiągnąć w kolejnym, a ja mogę przeżycia ojca uznać za prolog moich. Tyle o tym śpiewa Reinhard Mey. Każdy, kto nas poprzedził, żył jego słowami: „Dni przychodzą, dni odchodzą i tak płynie moje życie“. Może Mey, który przeżył śmierć syna, opisał dobrze nasze myśli na końcu: „Chciałem wzbić się wysoko, chciałem latać, chciałem być bardziej czujny niż inni. (…) A z wielu planów pozostają fragmenty i łzy oraz pytanie o sens”.

Pokolenia rodziły się, pracowały, budowały domy, czasem z nich musiały uciekać, a wciśnięty w rękę karabin też zabijał. Czy pytali o sens? A może była prosta wiara i nadzieja jak w słowach Meya: „Teraz puść ster, tylko twój statek zna kurs. (…) Cały smutek, wszelka potrzeba, wszelki ból się kończy. (…) Pożegnanie i odejście to także część życia. A wiatr będzie nadal wiał, a krąg życia kręci się, a trawa znów odrośnie i nic nie jest na próżno”. A nadzieja u niego pięknie brzmi: „Powrót do domu, do dobrego portu przez gładkie jak lustro morze, koniec walki, spokojny sen, teraz wszędzie panuje spokój”.
Dlatego patrząc na rozświetlony cmentarz, nuciłem słowa genialnego pieśniarza Reinharda Meya z pieśni „Wir”: „Musi być coś więcej niż samotność we dwoje”.

Bernard Gaida

Skip to content