Ziemia utracona

Ziemia utracona

„Halina wolałaby, bo każdy w Wałbrzychu by wolał zająć poniemiecki dom z ogrodem na Białym Kamieniu czy Szczawnie Zdroju, gdzie nowi lokatorzy odkopywali spod krzaków całe zestawy kuchenne z napisem Bawaria pod spodem, święte figury z monetami, komplety sztućców i zegary stojące, które wciąż chodziły, a po deszczu porcelanowe tancerki i pastereczki same wystawiały białe rączki, nóżki spod ziemi, żeby je tylko znaleźć. (…) A na początku kopali wszyscy, tyle że nie kartofle. Całe podwórze zryli w poszukiwaniu tego, co Niemcy zakopali. A każdy co innego w myślach wykopywał. Komplet sztućców srebrnych, które babka spod Sambora miała wnuczce podarować, a nie zdążyła i w ogródku zakopała na wieczne nieodkopanie. Żeby tak tam zakopane tu odkopać – to byłoby sprawiedliwe. (…)

Najpierw rzucili się na zamek Książ bo poszła plota, że Niemcy tam ukryli bursztynową komnatę. Zrywali więc podłogi, pruli ściany, wgryzali się w stiukowe sufity, dwóch utopiło się w zamkowej studni, jeden utknął w rurze kanalizacyjnej, ale nic nie znaleźli. (…) Kiedyś Niemcy przyszli do Polski nieproszeni i przez sześć lat nie można się ich było pozbyć, a teraz prosi się, by wrócili choć na chwilę i wzięli za żonę Kasię, Madzię lub Bożenkę. (…) Niemcy wojnę niby przegrali, tyle ludzi namordowali, a teraz mają supermarkety, katalogi Otto i napoje w puszkach, podczas gdy zwycięzcy robią kotlety z bułki tartej i siekanej mortadeli”.

Te obszerne fragmenty autorstwa Joanny Bator pochodzą z powieści „Piaskowa Góra”, która w Polsce ukazała się w 2009 roku a już dwa lata później w niemieckim tłumaczeniu pod tytułem „Sandberg”. W ten sposób pośrednio autorka przywróciła owemu wałbrzyskiemu wzgórzu jego utraconą po 1945 roku niemiecką nazwę. Ale przede wszystkim pokazała  wałbrzyską powojenną specyfikę, którą znałem z opowiadań wujka zmarłego przed kilku laty w saksońskim Lugau. To tam trafił Hans-Joachim z matką i bratem, gdy pod koniec lat  50-tych został wypędzony z Wałbrzycha, a dokładnej ze Szczawienka. Historycy polscy konsekwentnie nazywają to wysiedleniem. On czuł się jednak wypędzony ze swego domu, ze swej niemieckiej wałbrzyskiej szkoły, od swych także polskich kolegów, z którymi grał w piłkę i oszukany.

Mówił, że skoro Niemcy nauczyli się już żyć w tym mieście razem z Polakami to dlaczego ponad 10 lat po wojnie nakazano im wyjazd. Saksonia nie stała się jego ojczyzną lecz raczej macochą. Po żonę pojechał na Górny Śląsk. Musiała być Ślązaczką. Autorka tę i inne swoje książki prezentowała w zeszłym tygodniu w Haus des Deutschen Ostens w Monachium. Słuchaczami byli głównie Ślązacy mieszkający w Niemczech, lecz tęskniący za każdym słowem i obrazem Śląska. Przez całą powieść przewija się prawda, że wszyscy na Śląsku jesteśmy społecznością ziemi utraconej czy to geograficznie, czy kulturowo.

Bernard Gaida

Skip to content