Jeszcze wczoraj (12.04.) zastanawiałem się nad tym, o czym napisać dzisiejszą kolumnę. Czy o tym, że pięknie wydrukowane plakaty VdG ośmielające do szczerego zadeklarowania narodowości niemieckiej w NSP 2021 są z gminnych tablic ogłoszeń zrywane? Czy o tym, dlaczego GUS nie chce się dowiedzieć niczego o ewentualnym drugim obywatelstwie? Czy też, dlaczego najstarsi spośród nas nie mają możliwości podania, że urodzili się w Niemczech, gdyż kraj urodzenia muszą zadeklarować wg obecnych granic?
Wszystkie jednak tematy stały się nieważne, gdy przed południem dotarła do mnie informacja o śmierci Artura Tomali, burmistrza Gorzowa Śląskiego. Wiedziałem, że jest w szpitalu i że jego stan jest ciężki, a jednak wiadomość ta przeniknęła mnie do głębi. Poznaliśmy się, gdy jako przewodniczący Rady Miejskiej Dobrodzienia, lider Komitetu Obywatelskiego Ślązaków i działacz DFK Guttentag brałem udział w spotkaniach tzw. gmin mniejszościowych próbujących na nowo erygować powiat oleski w woj. Opolskim. Bez tych działań nie byłoby tego powiatu, a wtedy także i województwa. Władze Olesna sceptycznie podchodziły do naszych działań. Ale zdaniem twórców reformy było tych gmin mniejszościowych za mało. Artur należał do tych, którzy niewątpliwie osiągnęli sukces przekonując dwie gminy ziemi wieluńskiej, Praszkę i Rudniki, by z nami zechciały ten powiat tworzyć. I taki był zawsze. Koncyliacyjny, bez uszczerbku dla własnej postawy i przekonań.
Spotykaliśmy się później wielokrotnie, gdy trzeba było ten dziwny zlepek gmin zintegrować, co w dużej mierze było moim zadaniem jako Przewodniczącego pierwszej Rady Powiatu Oleskiego. Na Artura mogłem zawsze liczyć. Ale spotykałem go też nieprzerwanie już jako członek władz TSKN w Opolu i VdG, w poszczególnych DFK gminy Gorzów. Tam widziałem, jak zżyty był z ich członkami, także z tymi o wiele od niego starszymi. Zdobywał ich własną skromnością i okazywanym im niekłamanym szacunkiem. To też pozwalało mu wygrywać wybory samorządowe i bez konfliktów zamykać kolejne kadencje.
Był oddany swej rodzinnej gminie, ale takiej jaką ona była faktycznie, czyli śląskiej, narodowościowo i wyznaniowo wymieszanej. Tę jej specyfikę w kulturze i oświacie wspierał. Myślę, że jego godnym następcą może być tylko ten, kto ten kierunek utrzyma i wzmocni.
Bernard Gaida