Pisałem o pielgrzymce mniejszości narodowych na Annaberg dużo wcześniej i wypada mi ten rozdział zakończyć. Powiedziałem przed mszą świętą w niedzielę, że większości tam zgromadzonych towarzyszy ta góra od dzieciństwa do wieku podeszłego. Te słowa były o tyle dla mnie symboliczne, że w tym roku po raz pierwszy nie było na Górze św. Anny mojej matki, gdyż zdrowie zmusiło ją do korzystania ze streamingu. Za to były wszystkie mieszkające na Śląsku wnuki.
Nie tylko dlatego w niedzielę mogłem odczuwać radość, ale także dlatego, że na tej pierwszej pielgrzymce po zelżeniu pandemii było nas tak dużo. Tę liczną i aktywną obecność wojewoda opolski Sławomir Kłosowski zaznaczył krótkim zdaniem: „Jak wy pięknie śpiewacie”. Ale i jego obecność na moje zaproszenie była powodem do radości. Ujęły wszystkich: i pobożność, i śpiew, i wsłuchanie się w słowa – od intencji, którą miałem zaszczyt wyjaśniać na wstępie, przez kazanie biskupa Andrzeja Czai aż po słowa ambasadora Arndta Freytag von Loringhovena i ministra Błażeja Pobożego. Podniosłą atmosferę tej triady zawartej w intencji: pojednanie, wolność, odrodzenie – dało się wyczuć.
Pielgrzymka to wydarzenie religijne, bardzo śląskie, tak jak śląska jest tutejsza mniejszość niemiecka, co niestety w niektórych słowach zostało nieświadomie rozerwane. Religijne też są jej owoce, ale te pozostają tajemnicą. To też zawsze wydarzenie społeczne, analizowane pod kątem liczby pielgrzymów, słów, które padły, przybyłych gości. Nie wiem, ilu nas było, ale przeważa zdanie, że po dwuletniej przerwie i czasie obostrzeń pojawiło się nas naprawdę wielu. W powszechnej opinii dało się zauważyć liczny i radosny udział młodych, rodzin z dziećmi, rowerzystów, co świadczy o żywotności wspólnoty niemieckich Ślązaków. I było to skorzystaniem z tej wolności do kulturowego wyboru, jaka była częścią intencji.
Najtrudniejsze było i zawsze jest wezwanie do pojednania. A jednak powtarzane przez mniejszość niemiecką od wielu lat wezwania do niego w kontekście tragedii walk po plebiscycie w niedzielę zostały wysłuchane. Nigdy jeszcze tyle identycznych wieńców nie spoczęło na grobach niemieckich i polskich poległych w 1921 r. Wieńce z szarfami w kolorach czarno-czerwono-złotych połączone z barwami żółto-niebieskimi, „symetrycznie” złożone oddały cześć powstańcom śląskim i kadetom ze Lwowa oraz – z drugiej strony – poległym na Annabergu jego niemieckim obrońcom. Pojedynczy był tylko biało-czerwony wieniec z napisem „Wojewoda Opolski” spoczywający wyłącznie na polskiej mogile. Boleśnie brakowało go na grobie poległych wtedy w walce Niemców. Praca nad pojednaniem musi więc jeszcze trwać.
Bernard Gaida