Kolumnę piszę po odbytej w TVP debacie wyborczej zbudowanej na tendencyjnie dobranych i sformułowanych pytaniach. Można się spierać o to, jak wypadli poszczególni reprezentanci partii. Jednak poza dyskusją jest, że obecny premier wypadł w debacie najbardziej małostkowo, sztampowo i kłótliwie… na poziomie przysłowiowej przekupki ulicznej a nie premiera rządu. Już zwracanie się do stojącego obok Donalda Tuska per Tusk było co najmniej niegrzeczne i budzące niesmak, zwłaszcza osób starszych, zwracających uwagę na kindersztubę.
Te i inne aspekty debaty pokazują, że wielkim komfortem jest możliwość głosowania na listę Mniejszości Niemieckiej, która stojąc w szeregu ugrupowań demokratycznych, proeuropejskich i nowocześnie konserwatywnych, jednocześnie zabiega o wysoki poziom debaty społecznej. Za prawdziwym dialogiem tęsknimy od dawna. Najbardziej udaje się on regionalnie, chociaż w niektórych miejscach, jak w moim Dobrodzieniu, nawet burmistrz wzorem swych mentorów politycznych zamknął się na dialog z mieszkańcami, ignorując ich antydyskryminacyjne postulaty, zasłaniając się procedurami.
Będąc członkiem Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych, znam ten wieloletni głód autentycznego dialogu z władzą. Ten głód trwa dłużej niż osiem lat. Dialog bowiem nie jest tylko utarczką słowną ani jednostronnym monologiem. Nie jest dialogiem też referendum z pytaniami urągającymi mojej inteligencji i elementarnej etyce. Bo czy ktoś, kto pokątnie i masowo handluje wizami do strefy Schengen, legalizując nielegalną migrację, ma prawo sugerować negatywny stosunek do nielegalnych migrantów i solidarności unijnej wobec migracji? Czy ma sens pytanie o stosunek do idei burzenia równie drogiego co nieskutecznego płotu na granicy, skoro nikt go burzyć nie zamierza? Pytanie o stosunek do wyprzedania majątku państwowego podmiotom zagranicznym stawiane przez rząd, który właśnie co za bezcen firmom arabskim sprzedał rafinerię, przypomina przysłowie o złodzieju wołającym „Łapać złodzieja”. No i wreszcie mój konik… Pytać ludzi o to, czy są za podniesieniem wieku emerytalnego, to jak spytać ich, czy chcą być zdrowi czy chorzy.
Jaki jest więc sens owego referendum? Myślę, że partia władzy w zawoalowany sposób chce podwyższyć pozytywną dla siebie frekwencję wyborczą z jednej, a sztucznie zwiększyć potencjał sporu z organami Unii Europejskiej z drugiej strony. Bojąc się przegranej, nie zadała pytania, o które w istocie chodzi: Czy jesteś za Polexit? Jest to manipulowanie wyborcami. By zachować godność, pozostaje skutecznie to referendum uczynić nieważnym poprzez nieprzyjęcie karty referendalnej od komisji wyborczej i zadbanie o odnotowanie tego w spisie wyborców!
Bernard Gaida