Kiedyś prof. Grzegorz Janusz, niewątpliwy autorytet w zakresie praw człowieka oraz wynikających z nich praw mniejszości narodowych, w jednej z rozmów powiedział, że społeczności mniejszościowe są silniejsze w czasach ucisku. Pomyślałem o tym, gdy w internecie rozeszła się informacja o interpelacji Janusza Kowalskiego zmierzającej do likwidacji tablic z dodatkową nazwą niemiecką w gminie Chrząstowice/Chronstau i reakcji młodzieży z BJDM, która wezwała do fotografowania się na tle tablic dwujęzycznych.
Sam ruszyłem już w niedzielę pod szyld Dobrodzień/Guttentag. W poniedziałek zaroiło się w internecie od takich zdjęć. Młodzi ludzie z mojego miasta nakręcili krótki film, powtarzając z dumą ten trochę już zapomniany slogan: Nasz Heimat. O apelu BJDM poinformowaliśmy na stronie AGDM, wzywając do wsparcia obrony tych tablic przez naszych rodaków z innych krajów. I stało się. Pisząc te słowa, widzę, że Lenau Haus z Węgier wstawił posta, na którym prezentują się z dumą tablice nie tylko dwu-, ale nawet trójjęzyczne ze stwierdzeniem, że tak w Polsce, jak i na Węgrzech te tablice są częścią historii, kultury i dziedzictwa mniejszości niemieckiej.
Aktywność młodych podnosi na duchu nie jedynie dlatego, że jest ważna w sytuacji próby zakwestionowania już nabytego prawa mniejszości niemieckiej, ale dlatego, że pokazuje, jak bardzo młodzi ludzie uważają to prawo i te tablice za ważne dla ich własnego życia i jego godności. Zamach na nie pobudza do działania, a poczucie solidarności je umacnia. To bardzo motywujące.
Nie zawsze w tak spektakularny sposób trzeba bronić prawa mniejszości niemieckiej do obecności języka na tablicach miejscowości, w urzędzie gminy czy w szkole. Za dwa miesiące zacznie się spis powszechny, w którym można odpowiedzieć, że moja narodowość jest niemiecka i że w życiu używam języka niemieckiego. Odpowiedzieć samotnie, siedząc przed komputerem. Od liczby nas wszystkich, którzy tak zadeklarujemy, przez następnych 10 lat będzie zależał los tych dwujęzycznych tablic czy lekcji w szkołach.
Bernard Gaida